wtorek, 6 marca 2012

Posmak Kuby

29.02.2012 (środa)

W Son de Cuba z salseros
Budzimy się rano, na śniadanie zjadamy resztki z podróży i ruszamy do sklepu na zakupy. Środki czystości, dodatki, trochę jedzenia. Wychodzi tego sporo. Mamy do przejścia 13 przecznic zwanych tutaj cuadras. Siatek mamy, co niemiara. Przy każdej z kas znajduje się chłopak pakujący zakupy. Wsadza nasze zakupy do wózka i idzie za nami. Rozglądamy się dookoła i widzimy podobnych pracowników ubranych na czerwono, którzy niosą zakupy swoim klientom, aż na parking. Wychodzimy na ulicę. Chłopak, który nam towarzyszy – Emanuel postanawia nam pomóc i razem z wózkiem odprowadza nas pod sam dom. O dziwo nikt nie zwraca uwagi, gdy idziemy sobie chodnikiem ze sklepowym wózkiem i ubranym na czerwono pracownikiem „Wong”. Wchodzimy po schodach na górę. Zaczyna się sprzątanie i rozpakowywanie. Na tym upływa nam większość dnia. Gdy doprowadzamy wszystko do porządku, dopada nas straszna senność. Gdy się budzimy dochodzi już 18. Ogarniamy się i… idziemy na salsę. Miejsce, do którego chodzimy nazywa się „Son de Cuba”, czyli w wolnym tłumaczeniu „Są z Kuby”. Z gwarnej kolorowej ulicy pełnej naganiaczy, wchodzimy przez podkowiaste drzwi do środka. Przy małych stoliczkach siedzą i śmieją się ludzie. Jest już dosyć gwarno. Przed barem znajduję się przestrzeń do tańczenia, a nad nim scena, na której niemal codziennie z wyjątkiem niedzieli, przez kilka godzin gra zespół na żywo. W „Son” jak w skrócie nazywamy to miejsce, spotykamy znajomych Josego, w tym znanych nam już Abelardo i Daniela. Zostajemy poproszone do tańca i „wiruje cały świat”. Na parkiecie póki, co, nie ma dużo par. Czyżby, dlatego wszyscy na nas patrzyli? Wracamy do stolika, gdzie pochłaniamy butelkę wody. Ktoś przynosi dzban schłodzonego piwa i kufelki. Chociaż nie jestem fanem piwa, muszę przyznać, że w tej chwili smakuje wyśmienicie. A może tak po prostu smakuje piwo z Cusco? W tej chwili rozbrzmiewają pierwsze dźwięki kapeli, której większość członków to Kubańczycy. W pierwszym rzędzie stoi trzech wokalistów w tym jedna kobieta. Wszyscy kołyszą się w rytm muzyki, w tylko sobie znany, pełen wdzięku sposób. Gdy kobieta zaczyna śpiewać, w jej głosie da się wyczuć moc. Ogarnia nas niesamowite uczucie. Tańczymy salsę przy prawdziwej kubańskiej muzyce na żywo. Bezcenne. Tego wieczoru poznajemy jeszcze kilka nowych osób. M.in. kilku instruktorów salsy z tej samej szkoły, do której uczęszcza na zajęcia Jose i Abelardo. Daniel z kolei, po części sam naucza. Wszyscy są pod dużym wrażeniem umiejętności Agi. Aga jest w swoim żywiole. Wiruje na parkiecie, a urokowi, z jakim to czyni, nie jest w stanie dorównać żadna inna dziewczyna w klubie. Zawiązuje się między nami i naszymi nowymi znajomymi nić porozumienia. Chłopcy z radością stwierdzają, że o to tworzy się mocny taneczny team i z uciechy, aż przyklaskują. Jose zawozi nas do domu. Jest już blisko poranka. Zapadamy w głęboki sen.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz