czwartek, 26 kwietnia 2012

Peru - kraj Inków

Jest tylko jedno takie miejsce…


Na pytanie, jakie jest Perú, nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. To trzeba po prostu zobaczyć. O jedności narodowej można mówić od niedawna, gdyż wcześniej nie istniała. Mieszkańcy Perú są tak zróżnicowani jak jego tereny i klimat. Mówi się, że Perú jest jednym z nielicznych krajów, który ma wszystko. Na terenie Perú występuje większość mikroklimatów jakie występują na ziemi. Można odnaleźć wszystkie strefy. Począwszy od wybrzeża, pasma górskiego, dżungli i pustyni. Istnieje ogromne bogactwo fauny i flory. To wszystko to Perú…

środa, 25 kwietnia 2012

Indiana Jones i Machu Picchu?


Co wspólnego z Peru ma wielki poszukiwacz przygód, Indiana Jones? Na pozór niewiele. Jednak gdy przyjrzeć się bliżej, temu co słynny archeolog ma na sobie- kapelusz z rondem, skórzaną kamizelkę i spodnie koloru khaki, może nasunąć się podejrzenie, że pierwowzorem dla tej postaci był Harry Steele, głowny bohater „Tajemnicy Inków” z 1954r, grany przez Charltona Hestona.

Heston znany jest nam głównie z filmu „Ben Hur”, w którym to wcielił się w rolę Judah Ben Hura. Film, opowiadający historię niesłusznie skazanego na galery żydowskiego księcia, stał się wielkanocną klasyką. Otrzymał 11 Oskarów (sukces na miarę  „Titanica”), okazał się sukcesem kasowym, a Hestonowi przyniósł wielką sławę.

Nie był to jednak jego pierwszy film. 5 lat wcześniej wcielił się bowiem w rolę Harry’ego Steel’a, który wraz z Edem Morganem (granym przez Thomas Mitchell) wyruszają na poszukiwanie inkaskiego skarbu.  Według legendy, w grobowcu Manco Inki, w Machupicchu, ma znajdować się bajeczny skarb- złoto, szlachetne kamienie w niewyobrażalnych ilościach, wszystko skradzione ze Świątyni Słońca. Aby tam dotrzeć, bohaterowie muszą rozszyfrować kamienną mapę.

W filmie można zobaczyć starodawne Cusco. Plaza de Armas, katedrę, Muzeum Inków, Hotel Cusco. Robi wrażenie.

Warto wspomnieć, że w filmie wystąpiła wielka sława peruwiańskiej muzyki, świetnie znana swego czasu w Hollywood, Yma Súmac. Artystka wcieliła się w postać inkaskiej księżniczki, swym pięknym głosem i subiektywną grą opowiadając nam historię zmierzchu wielkiej indiańskiej cywilizacji.




Ocenę, czy bohater „Tajemnicy Inków” i Indiana Jones naprawdę mają ze sobą coś wspólnego, pozostawiam Wam samym. Jeśli nie starczy cierpliwości, aby zobaczyć cały film, może pokusicie się chociaż na mały fragment z sopranem Ymy Súmac? Miłego oglądania! S.



niedziela, 15 kwietnia 2012

Dokument Marca Peru

Marka Peru




Logo Marca Peru
Marka Peru to prawdziwy fenomen. Od pierwszych chwil przykuła moją uwagę. Peru, wzorując się na innych sąsiednich krajach, postanowiło wypromować własny znak rozpoznawczy, który jednoznacznie będzie kojarzył się z krajem na arenie międzynarodowej. Tak powstał znak, który zagościł na wszystkich możliwych produktach i we wszystkich miejscach. Cel? Wsparcie sektorów o największym kontakcie międzynarodowym jakimi są turystyka, eksport i przyciąganie nowych inwestycji.  Z drugiej strony, w dobie konkurencji o turystę, preferencję produktów i usług, jest to próba wyróżnienia się i przyciągnięcia uwagi.

I tak maszerując ulicami miasta Limy, co krok można spotkać osobę, która ma koszulkę z napisem Perú. Spiralną linią niczym z Nazca nakreślona duża litera „P”. za nią małe „e”, „r” i „u” z dumną kreseczką powyżej. Perú. W klasycznej wersji, biały napis na czerwonym tle.  Takie same jak kolory flagi: czerwony-biały-czerwony.
Nieskończona wariacja modeli, rozmiarów i kolorów. Ale to nie wszystko. Do tego bluzy, spodenki, naklejki, pokrowce na komputer, fartuchy i rękawice kuchenne i wiele innych. Gdy, rozpoczęły się zajęcia na Uczelni, na slajdach większości wykładowców, gdzieś w rogu, widniał znany mi już znak. Minął  raptem rok, od kiedy La Marca Perú weszła w życie i szybko podbiła serca Peruwiańczyków, którzy zdają się być dumni ze swojej narodowości. To właśnie przykuło moją uwagę. Sami Peruwiańczycy noszą i używają produkty z logiem własnego kraju. To przekonało mnie, że ja też chcę mieć jakiś gadżet.

Koszulka Marca Peru - Canchicha
Podczas kampanii narodowej służącej promocji nowej marki, stworzono, krótki dokument. W treściwy i zabawny sposób zostaje przedstawiona idea peruwiańskości. W peruwiańskim busie marki Perú, podróżują najbardziej rozpoznawane osobistości społeczeństwa peruwiańskiego. Szef Kuchni – Gastón Acurio ma własny program kulinarny, w którym podróżuje po kraju i przedstawia smaki regionalne, Aktorka i piosenkarka – Magaly Solier, znana z filmu „Gorzkie mleko” , którego premiera w Polsce miała miejsce 1 stycznia 2010 r., Surfingowiec -  Gabriel Villáran, wicemistrz świata 2010, Juan Diego Flórez – śpiewak operowy, uczeńPavarottiego i wiele innych. Dokąd podróżuje peruwiańska śmietanka? Do Peru… miasta w stanie Nebraska, w Stanach Zjednoczonych. Ich celem jest ukazanie tego, co znaczy być Peruwiańczykiem. Różnice, tkwią także w szczegółach. Uwaga na akcent nad ú!

Marca Peru na autobusie - Chavin
W dokumencie odnaleźć można typowe smaki kuchni peruwiańskiej, na która składają się m.in.: Anticuchos – smażone serca krowie, Ají – sos z ostrej papryczki, dodatek do niemal każdego dania, Ají de la Gallina – pasta z kurczaka i jajka wymieszana z sosem ají, Nadziewany ziemniak – masa ziemniaczana nadziewana farszem z mięsa, oliwek, jajka i rodzynek, Juka – bylina w smaku przypominająca ziemniaka, Cebiche – surowa ryba w soku z cytryny, Chicha morada – napój na bazie wywaru z kukurydzy wymieszany z ananasem, cynamonem i goździkiami, Picarón – peruwiańska odmiana pączków z dziurką w środku, oblane miodem, Pachamanca – zwyczaj gotowania jedzenia specjalnie wydrążonej w tym celu dziurze w ziemi, gdzie Pacha w języku Quichua oznacza  ziemię, a manca – garnek, oraz wiele innych. Jednakże, nie można zapomnieć o narodowym alkoholu, którym jest Pisco.

Marca Peru na koszulce - Huacachina
Z ciekawostek, możemy odnaleźć zawody świnek morskich tzw. „tombola”. Ustawia się okrąg z domków, z czego każdy ma swój numer. Przyjmuje się zakłady, do którego domku wejdzie mały zawodnik. Zwycięski numer wygrywa nagrodę. Innym ciekawym szczegółem jest mała figurka „ekoko”. Jest ona wykonana z ceramiki i sprzedawana w regionie gór andyjskich. Jest symbolem pomyślności, płodności i pieniędzy. Mały skrzat, wyposażony jest w obiekty pierwszej potrzeby. W otwarte usta figurki, wkłada się zapalonego papierosa i pozwala figurce nacieszyć jego smakiem, aż się wypali. Wszystko po to, by spełniły się życzenia. 





czwartek, 5 kwietnia 2012

Wstrząs


11- 12.03.2012

Zjeżdżamy z powrotem do hostelu. Cali przemoczeni i zabłoceni. Połączenie padającego deszczu z sypiącym się zewsząd piaskiem, uczyniło na naszych ubraniach prawdziwą panierkę. Sama nie wiem czy to to, czy coś innego, ale w tej chwili czuję przejmujące zimno i coś każe mi szukać toalety, byle szybko! 

Oaza w Huacachina
Nie marzymy o niczym innym jak wziąć prysznic. Jest niedziela wieczór i czas nam wracać do Limy. Wynajmujemy jeden pokój by się ogarnąć przed podróżą. Idę pod prysznic jako pierwsza. Każda kropla wody spadająca na moją skórę zdaje się być niczym ostra szpilka wbijana w ciało. Robi mi się tak zimno, że nie jestem już w stanie kontrolować drżenia, które teraz wstrząsa całym moim ciałem. Czuję się słabo. Resztką sił dowlekam się do łóżka i przykrywam wszystkim co tylko znajduje pod ręką. Grunt to przespać się chwilkę i na pewno mi przejdzie. Agnieszka, Abelardo i Jose rozważają wyprawę do Nazca, która znajduje się ok. 2 godzin jazdy od Ica, gdzie aktualnie jesteśmy. Zasypiam. Gdy się budzę, w pokoju panuje ożywienie. Pytam czy to już ranek. Wszyscy patrzą na mnie zdziwieni - jest 23:00 – mówi mi Aga i informuje, że nazajutrz jedziemy do Nazca. Ponownie zasypiam. Budzi mnie fala gorąca. Czuję jak pali mnie twarz, po plecach spływają krople potu. Przecieram ręką włosy, które są całe mokre. Podnoszę się i rozglądam dookoła. Dotykam mimowolnie czoła, które niemal parzy. Abelardo aplikuje mi zimny okład ze swojej koszulki. Z pewną ulgą znowu zasypiam. Tym razem budzi mnie Abelardo. Widzę jego poważną minę i wiem, że coś jest nie tak. Po chwili czuję jak trzęsie się cała ziemia. Szyby w oknach dzwonią. Z zaskoczeniem patrzę spoglądam na niego, jak  w skupieniu wyczekuje. Huacachina jest miejscem, gdzie występują najczęściej i jedne z silniejszych trzęsień ziemi w całym Peru. W języku hiszpańskim wyróżnia się termin temblor – czyli wstrząs, o niewielkiej sile, czasem niewyczuwalny i terremoto – prawdziwe trzęsienie ziemi. Wstrząs wyczuwalny przez człowieka plasuje się powyżej 4 stopni w skali Richtera. Natomiast najlepiej, każdy ruch ziemi wyczuwają zwierzęta, ze szczególnym uwzględnieniem świnek morskich. Są one najlepszym czujnikiem mających nadejść zdarzeń. Teraz czekamy. Jeżeli ziemia nie przestanie się za chwilę trząść, trzeba się będzie ewakuować. Chwila napięcia, ale na szczęście wszystko się uspokaja. Resztę nocy spędzamy już spokojnie. Ja mówiąc w lokalny żargonie z bicicletą, czyli w toalecie.  Po jednej z dłuższych wizyt w łazience naszego pokoju, odkrywam że nie ma części sufitu, przez co mogę patrzeć na księżyc w pełni. Zawsze powtarzam, że w każdej sytuacji można znaleźć jakieś pozytywy. Rano budzą nas podekscytowana Agnieszka i José, gotowi do wyjazdu. Dowiadujemy się też, że trzęsienie, które nawiedziło w nocy Huacachina miało moc 5 stopni w skali Richtera. Staram się podnieść i z zaskoczeniem stwierdzam, że nadal nie czuję się w formie. Prawdopodobnie połączenie trucizny pastelillo i zatrucia żołądkowego to za wiele jak na europejskie siły. Wywiad wśród innych międzynarodowych studentów wykazał, że większość prędzej, czy później spotykała się z podobnymi dolegliwościami. Tak najwyraźniej wygląda aklimatyzacja do nowych warunków żywieniowych.

Umawiamy się, że popołudniu wyruszamy do Limy po czym się żegnamy. Abelardo decyduje się zostać w Huacachina. Niemal, aż do powrotu Agi i José śpię. Gdy wracają, ruszamy w drogę powrotną. Na wyjeździe z autostrady spotykamy się ze znajomymi już strażnikami. José idzie odebrać swój dowód, a ja do toalety. Po drodze macha do mnie jeden ze strażników i pyta o samopoczucie. Hm… jak by to powiedzieć. Od czasu ukąszenia przez pastelillo  tyle się wydarzyło… Około 23 dojeżdżamy do Limy. Po tak intensywnym weekendzie, wszyscy czujemy się zmęczeni, ale zadowoleni. Ja również nie żałuję ani chwili. No, może wyjazdu do Nazca. Tym samym składam sobie obietnicę by tam wrócić niebawem.